piątek, 31 maja 2013

Madison Ave-Hue. Essie.

Madison Ave-Hue. Essie.
Dziś  wbrew temu co dzieje się za oknem na paznokciach będzie optymistycznie. Gości bowiem żywy różowy z delikatną bardzo delikatną nutką brokatu kolor . To imiennik całej kolekcji czyli Madison Ave-Hue. Wcześniej Tu i Tu zobaczyć mogłyście dwa inne kolory kolekcji. Nie ukrywam, że ten dzisiejszy podoba mi się szczególnie, wpisuje się idealnie w moje gusta kolorystyczne. Do pełnego krycia potrzebowałam dwóch warstw lakieru. Z racji, że to miniaturka mamy tu cienki pędzelek, nie przeszkadza to jednak w ogóle w aplikacji. Efekt? Zobaczcie same :) 












czwartek, 30 maja 2013

Nic straconego.

Nic straconego.
Już myślałam, że będę musiała dalsze życie swoje spędzić bez doświadczenia związanego z  działaniem płynu micelarnego Be Beauty z Biedronki. Wiadomość o wycofaniu go ze sprzedaży spowodowała ogólną panikę i wykup tego co na półkach i w magazynach ostało. Przyznam, że dopiero wtedy umieściłam go na liście zakupowej do Biedronki. Tylko w ten sposób byłam w stanie o nim pamiętać, bo ja z gatunku tych co to idą do sklepu po sól  a wracają bez niej :D. Niestety i u mnie zapasy się wyczerpały i przez jakiś czas nie widziałam go na półkach. Aż do wczoraj, stało sobie spokojnie kilkanaście sztuk. Na spokojnie wzięłam dwie po 4,39. Wypróbuję i najwyżej ponowię zakup. Zastanawiam się, czy ta cała akcja o wycofaniu produktu to  taki "chłyt martetindody"  jak mawiali koledzy z Ani Mru MRu czy też jeszcze jakieś zapasy. W każdym razie ja mogę spać spokojnie, mam słynnego micela, dziś zabiorę się za używanie.





wtorek, 28 maja 2013

Co nowego w pielęgnacji mojej twarzy?

Co nowego w pielęgnacji mojej twarzy?
Produkty do pielęgnacji buzi zużywam stosunkowo szybko. O dawna trzymam się zasady, aby używać jednego kremu, jednego serum, jednego toniku , jednego micela. Wynika to z kilku przyczyn.Po pierwsze tylko w ten sposób jestem w stanie ocenić i sprawdzić prawidłowość zapewnień producentów odnośnie działania danego produktu. Po drugie moja cera grymasi od częstych zmian i nadmiaru produktów. A po trzecie szukam leku na całe zło, jakie trzyma się mojej twarzy, używając kilku produktów na raz mogłabym przegapić tę chwilę i produkt który sprawiłby, że pozbędę się syfów i zaskórników. Niestety moje poszukiwania są średnie lub bardzo średnie testuję często sięgam po nowości rzadko wracając do danych produktów drugi raz. 
Oto czym pielęgnuję buzię w ostatnim czasie. Okres wiosenno- letni to bardzo trudny okres w pielęgnacji przetłuszczającej się cery. Stawiam więc na minimalną ilość produktów aby nie przedobrzyć.


Do demakijażu służy mi jedna z ostatnich nowości od AA z serii Technologia Wieku, czyli Płyn Micelarny + Peeling. Produkt przeznaczony jest dla cery mieszanej. Zawiera kompleks peelingujący z kwasami AHA. Takie rozwiązanie bardzo przypadło do gustu mojej buzi. Już po jednym pociągnięciu wacikiem czuję, że jest ona czyściutka i gładziutka. Niestety jak większość miceli AA pozostawia on klejącą się powłokę, dla mnie to nie stanowi większego problemu, bo myję jeszcze twarz mydłem Alep. Płyn na promocji w Hebe kosztował 14,99.

Do tonizowania używam dwóch produktów zamiennie są tonik Melisa Uroda dla cery wrażliwej (recenzja). Bez alkoholu z ziołowymi ekstrakatmi wysoko w składzie, w dodatku kosztuje grosze. Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Do odświeżenia cery rano a także dla utrwalenia makijażu wykonanego minerałami służy mi mgiełka z witaminą E Orienatal Princess. Nie podam jej ceny, nie widziałam tego produktu w polskich sklepach.

Effaclar Duo La Roche Posay to największe zaskoczenie i chyba będzie moim tegorocznym odkryciem. Jakiś czas temu pisałam o kremie peelingującym Pharmaceris z 10% zawartością kwasu migdałowego (recenzja). Bardzo przeszkadzała mi ta tłusta powłoka, którą pozostawia, w dodatku cera dosyć szybko przestała na niego reagować. Effaclar znają wszyscy z widzenia, ze słysznia a także z działania. Ja podeszłam do niego z pewną dozą nieufności. Mówię, pewnie będzie jak zawsze. A tu proszę, ten produkt ma moc, lekki, szybko się wchłania i działa bosko. Nałożony na noc błysawicznie goi niespodzianki bez przesuszania. Nie to, że się pozbyłam problemu ale mam produkt dzięki któremu nie widzę rano w lustrze pryszczatego potwora. Krem kupicie najtaniej w sieci za około 40 zł.



Skończyła mi się fenomenalna glinka Ghassoul Organique (recenzja) postanowiłam więc wykończyć zapasy glinki zielonej.  Wolę jednak działanie glinki Ghassoul wydaje mi się, że po niej buzia jest bardziej oczyszczona. 

Nieśmiało próbuję przełamać swój opór przed nakładaniem olejków na twarz. Zaczęłam stosować olejek na noc dla cery mieszanej Huile Lotus Clarins. Bogaty, naturalny skład bogaty w olejki eteryczne rozmarynu, geranium i lotosu o działaniu przeciwbakteryjnym , oczyszczajacym i normalizującym a także olejek z orzechów laskowych o działaniu nawilżającym ma pomóc w walce z nadmiernym przetłuszczaniem się skóry. Najlepiej nakładać go na lekko zwilżoną skórę lub w połączeniu z serum a nadmiar ściągnąć chuseczką. Na razie użyłam go kilka razy, więc trudno mi ocenić działanie jestem go jednak bardzo ciekawa. Olejek kosztuje około 150zł.

 Na noc stosuję serum Dermedic Hydrain 3 Hialuro  przeznaczone dla cery odwodnionej. W  składzie 15% zawartość kwasu hialuronowego. Nie zapycha porów, jest tak odżywczy że nie używam na niego kremu. Miły ogórkowy zapach. Koszuje około 40zł

Twarz to także usta i o nie trzeba dbać, mówię to ja kompletny leń w tej dziedzinie. Na szczęście odkryłam produkt, który jest w moim ulubionym zapachu czyli kawy, który peelinguje, który nawilża i natłuszcza usta. Mowa tu o pilingu Pat&Rub. Cudo. Kosztuje 49 zł, ja skorzystałam z promocji.


Nie wspomniałam tu o kremie na dzień, bo nadal używam fluidu Lierac o którym pisałam w poprzednim poście pielęgnacyjnym (KLIK).




niedziela, 26 maja 2013

Dzień Mamy.

Dzień Mamy.
Jestem Mamą może zbyt troskliwą, może zbyt mało wymagającą, może zbyt często spełniającą zachcianki, może zbyt mocno przeżywającą katar, kaszel, upadek najwspanialszego Dzikuska na świecie . Każdy dzień, każda chwila z nim spędzona daje mi mnóstwo radości i jeszcze więcej siły by iść do przodu. Wiem, że tych chwil nie zabierze mi nikt. Czas biegnie tak szybko, nim się obejrzę mój mały chłopiec ( który uważa się już za dużego, więc nie lubi tego określenia) stanie się mężczyzną. Jasiek ma prawie 5 lat, jak na razie ciężko powiedzieć na kogo wyrośnie i na ile moje gadanie i rady do niego dotrą. Na razie pękam z dumy, bo umie okazywać uczucia i mówić "Kocham Cię". Wie, że te słowa mnie rozczulają i może tym osiągnąć wiele. 
Pamiętajcie dziś o swoich Mamach, one myślą i Was to samo co ja o Jaśku, jest najpiękniejszy, najwspanialszy i w ogóle naj :P









sobota, 25 maja 2013

Nudziakowa kredka na linię wodną. Max Factor.

Nudziakowa kredka na linię wodną. Max Factor.
Od zakupowego szaleństwa w Rossmannie tym razem odwodzi mnie chudy portfel, chciałbym Wam jednak dziś pokazać produkt na który warto zwrócić uwagę rozglądając się co by tu do koszyka z czterdziesto procentowym upustem wrzucić. Jest to kredka nude idealnie nadająca się do linii wodnej oka od Max Factor. Jakiś czas temu odkryłam zalety białej kredki nałożonej na linię wodną . Tutaj wspominałam o produkcie Basic ze Schleckera. Chciałam dokupić jeszcze kredkę w kolorze nude, jednak w końcu zamknęli drogerię a kredki się nie doczekałam. Zaczęłam więc poszukiwania kredki nude wśród innych frm. Dlaczego? Ano dlatego, że biała kredka jednak wydaje mi się wygląda zbyt wyraziście, zbyt mocno ją widać. Cielisty kolor byłby w tej sytuacji idealny. Poszukiwania wcale nie były łatwe,ciężko znaleźć idealny kolor nie wpadający zbyt mocno w róż, pomarańcz czy brąz wśród jasnych odcieni. O kredce Max Factor czytałam wiele pochlebnych opinii, ale pomyślałam że może uda mi się wstrzelić z kolorem wśród tańszych opcji. Nie udało się, uszczupliłam finanse więc o 25,99 i stałam się posiadaczką Kohl Pencil 090 Natural Glaze.





Ze strony wizualnej kredka niczym nie wyróżnia od innych tego typu produktów. Całość jest koloru granatowego, końcówka pokazuje jaki kolor wybrałyśmy. Całość zamykana skuwką.



To co ma interesować najbardziej w tym produkcie to kolor. Jest on moim zdaniem idealnie zbliżony do odcienia nude z lekką nutką różowego koloru. Kredka jest mięciutka, bez żadnych problemów nakładam ją na linię wodną. Nie drapie, nie uczula, nie podrażnia  tej bardzo wrażliwej i delikatnej okolicy oka. Dobra pigmentacja sprawia, że dla zaznaczenia linii wystarczy jedno delikatne przejechanie kredką. Produkt robi to co ma robić, czyli otwiera oko a także dodaje spojrzeniu świeżości. Wygląda przy tym bardziej naturalnie niż używana wcześniej przeze mnie kredka w kolorze białym. Ostatnio cierpię na bezsenność, ten produkt stał się więc nieodzownym elementem makijażu. Co do trwałości, to produkt wytrzyma parę godzin, na pewno nie cały dzień. Nie da rady łzawiącym oczom gdy idę na przykład pod wiatr. Kredka Basic jest na tym polu o niebo trwalsza.


 O ile kredkę Basic temperuję czym popadnie, nawet zwykłą najczęściej tępawą temperówką Jaśka w przypadku max Factor konieczne jest użycie precyzyjnego, ostrego przyrządu. W innym przypadku kredka będzie się momentalnie łamać. Zniszczyłam sobie w ten sposób sporą część produktu. Dopiero zakup temperówki uratował sytuację. 



Podsumowując,bardzo udany to produkt i dobrze, ktoś pomyślał aby używać go właśnie w taki sposób.


środa, 22 maja 2013

Nowości.

Nowości.
Ta zmieniająca się pogoda sprawia, że mam wieczne migreny. Maj mamy domagam się ładnej, słonecznej aury. Nie narzekając dalej przychodzę z nowościami, które zasiliły moją kosmetyczkę w ostatnim czasie. Na początek pochwalić się muszę prezentami, które przywiozła mi nasza Obsession :* ze swej tajlandzkiej wyprawy. Są to :
 dwa róże:Ashley Premium Cosmetic 04 ( to ten od lewej) a także Holika Holika 90. Oby dwa w moich barwach, świetnie sprawdzą się do letniej opalenizny.



a także mgiełka z witaminą E dla cery delikatnej i wrażliwej Oriental Princess. Idealny spryskiwacz pozwala mi na używanie jej do wykańczania makijażu. Makijaż wykonany podkładem mineralnym traci swą pudrowość, jeszcze lepiej wtapia się w skórę i dłużej utrzymuje. 


na koniec błyszczyk także Oriental Princess 02 Chic Peach


Tego roku stawiam na minerały. Skończyłam niedawno podkład Lily Lolo KLIK jednak mam względem niego za mieszane odczucia. Za słabo kryje, można je wprawdzie zwiększyć nakładając produkt na mokro, ale wtedy strasznie wysusza i ściąga mi buzię. Tym razem postawiłam więc na Anabelle Minerals. Odcień Golden Fair idealnie pasuje do delikatnie już opalonej cery. Jestem na prawdę pozytywnie zaskoczona, podkład o niebo lepiej kryje niż Lily Lolo i jest bardziej kremowy, mokry przez co lepiej stapia się ze skórą. Opakowanie 4 gramy kupicie za 30 zł plus 8 zł przesyłka.


Z Inglota wyniosłam jedną z pomadek serii Colour Play Lipstick w soczystym, neonowym różowym kolorze 96. Nie polubię się chyba z nią, bardzo podkreśla skórki. Wkład kosztuje 12 zł, podwójna kasetka też około 12 zł. 


a także matowy cień 330. To cielisty kolor, świetnie nadaje się jako baza pod cienie. Ja używam go w celu delikatnego rozjaśnienia powieki i całego spojrzenia. Koniecznie wymaga użycia bazy, bez niej znika w błyskawicznym tempie. Kosztuje 10 zł. 



Z Hebe wyszłam z cieniem Essence Cappucino , Please! (58) . To cień z perłowym wykończeniem, nada się do dziennego makijażu. Z racji tego,że w czarnej kresce robionej eyelinerem nie podobam się sobie, postawiłam na czarną kredkę Stays no Matter What Waterproof eyepencil 01 Midnight Black, która ma wytrzymać na powiece aż 16 godzin. Używam jej tuż przy linii rzęs. Produkty kosztują około po około 7 złotych.


Jak kupiłam cienie, musiałam kupić pędzelek do ich nakładania.Nabyłam więc EcoTools 1203 za 14,90.


Na koniec produkt, którego jestem bardzo ciekawa. Sorbet Nawilżający Vinosource od Caudalie. Wprawdzie przeznaczony jest dla cery suchej, ale opinie które o nim czytałam mówią, że suchą skórę jednak słabo nawilża. Pomyślałam więc, że nada się dla mojej mieszanej cery, która odkąd używam minerałów nie potrzebuje kremów matujących a lekkich nawilżających. 



Posted by Picasa

wtorek, 21 maja 2013

Uroda,Melisa.Tonik bezalkoholowy

Uroda,Melisa.Tonik bezalkoholowy
Ten tonik to znakomity przykład na to, że za niewielkie pieniądze można wyprodukować dobry, bezalkoholowy produkt z naturalnymi ekstraktami. Taki produkt obroni się sam, nie trzeba mu wielkich kampanii reklamowych, czy bijących po oczach plakatów. Warto w drogerii pochylić się trochę niżej i po niego sięgnąć. Na pewno nie będziecie zawiedzione. Jestem w tej grupie osób które za konieczność uważają stosowanie każdego dnia toniku, ale nie uważam że trzeba na niego wydawać duże pieniądze.  Eksperymentuję, poszukuję, testuję różne produkty, bo ciężko znaleźć tonik bez alkoholu, który koił by moją często ściągniętą cerę po umyciu żelem. O toniku do zadań specjalnych, czyli do walki z zaskórnikami pisałam ostatnio (KLIK). Dziś będzie mowa o toniku, który stosuję każdego ranka a także wtedy kiedy nie mam ochoty na dość mocny Effaclar.



Tonik stworzono z myślą o cerze delikatnej  w celu jej ukojenia, złagodzenia podrażnień a także nawilżenia. O jakiegoś czasu można go dostać w odświeżonej szacie graficznej. Nowa podłużna, pozytywnie zielona butelka przywodzi na myśl miłe skojarzenia. Nowe jest także dozowanie produktu, teraz robimy to poprzez otwarcie klapki z której przez odpowiedniej wielkości otwór wydobywamy tonik. Podobną szatę graficzną zastosowano także w płynie micelarnym z tej serii. Tonik jest koloru zielonego, pachnie hmmm chyba melisą, nie jest to super naturalny zapach ale nie jest też chamsko chemiczny jak to często bywa. Jest przyjemny i delikatny, mnie on odpowiada.


W składzie aktywne składniki dobrano tak aby pomagały w ukojeniu delikatnej czy wrażliwej cery. Jest tu zatem wyciąg z melisy, działający odświeżająco, łagodząco, uspokajająco a także chroni przed działaniem promieni słonecznych. Jest tu także wyciąg z zielonej herbaty, to składnik który bardzo lubię w kosmetykach. Wyciąg ten spowalnia efekt starzenia się skóry, pobudza ją. Zawarty w toniku Sorbitol wiąże wodę w przestrzeniach międzykomórkowych, nawilża, wygładza a alantoina regeneruje uszkodzony naskórek i dodatkowo ją zmiękcza. Nie zapomniano także o Prowitaminie B5, która jest wspaniała na podrażnienia a także poprawia koloryt cery.



Stosowanie tego produktu to czysta przyjemność. Błyskawicznie koi i łagodzi cerę po umyciu jej żelem. Nic się nie lepi, nie pieni jednym słowem pełen komfort. Twarz robi się jaśniejsza, bez podrażnień, lekko nawilżona. Nie muszę nerwowo szukać kremu  w celu jej nawilżenia . Czekam spokojnie aż tonik całkowicie się wchłonie i dopiero aplikuję krem czy też serum. Świeży, lekki zapach cudownie pobudzająco działa na mnie zwłaszcza rano. Jeżeli nie używacie toników, bo są drogie lub mają alkohol sięgnijcie po ten produkt. Kosztuje około siedmiu złotych i będzie odpowiedni dla wrażliwych naczynkowych cer.


Skład:
Aqua, Sorbitol, Camellia Sinesis Leaf Extract, Melissa Officinalis Leaf Extract, Panthenol, Allantoin, Tridiceth-9, PEG-5 Ethylhexanoate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Butylene Glycol, Disodium EDTA, Benzophenone-1, DMDM Hydantoin, Iodopropynyl Butylcarbamate, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carbohaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, CI 19140, CI 42090


sobota, 18 maja 2013

La Roche - Posay. Effaclar, tonik mikrozłuszczający.

La Roche - Posay. Effaclar, tonik mikrozłuszczający.
Dziś opowiem o produkcie do zadań specjalnych. Tonik La Roche-Posay stworzono z myślą o osobach mających problemy z rozszerzonymi porami. W walce niełatwej pomóc mają zawarte w nim kwasy LHA o działaniu mikrozłuszczającym. Kwas LHA to łagodniej działająca pochodna kwasu salicylowego.Złuszcza delikatniej i nie tak spektakularnie jak kwas BHA, ale równie skutecznie. Kwas LHA wnika głębiej niż kwas BHA, jego działanie jest zbliżone do fizjologicznego złuszczania się naskórka. Działa już przy niskich stężeniach, dzięki temu mogą go używać osoby z bardzo wrażliwą cerą. Kwas ten jest niezwykle pomocny w leczeniu cery tłustej i trądzikwoej ze względu na działanie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Tyle w teorii, sprawdźmy jak tonik z kwasami LHA wpłynął na stan mojej cery.




Tonik otrzymujemy w typowej podłużnej butelce w przyjemnym niebieskim kolorze. Na niej wszystkie niezbędne informacje o produkcie, jego właściwościach, składzie i dacie ważności. Produkt wydobywamy poprzez nakrętkę  z klapką. Wszystko dobrze pomyślane i zaprojektowane. Nic się nie wylewa i nie marnuje podczas aplikacji.


Przyglądając się składowi poza wodą termalną z La Roche-Posay na drugim miejscu widzimy alkohol. Wiem, że dla niektórych z Was składnik ten zawarty tak wysoko w składzie będzie dyskwalifikował produkt, dlatego o nim wspominam. Produkty z alkoholem przynajmniej na moją cerę działają odkażająco i oczyszczająco ale stosowane non stop powodują zwiększenie ilości produkowanego sebum. Stosuję je zatem rozważnie, robiąc przerwy. W składzie oprócz wspomnianych na początku kwasów LHA jest także kwas salicylowy a także kwas cytrynowy ( Citric Acid) mający działanie rozjaśniające. Dodano tu także substancje zapachowe, zupełnie niepotrzebnie albowiem żadnych odprężających czy też innych aromatów w nim nie uświadczycie. Tonik pachnie spirytusem i już, dlatego rezygnuję z jego używania gdy jestem na kacu, kiedy to po raz kolejny wmawiam sobie, że nigdy więcej nie sięgnę po alkohol. 




Z uwagi na obawę przed nadmiernym wysuszeniem cery tonik stosuję tylko wieczorem, mimo że producent zaleca stosować go nawet dwa razy dziennie. Jeżeli akurat danego wieczoru nakładam glinkę na twarz toniku nie używam w ogóle. Produkt aplikuję tylko na strefę T. Za każdym razem podczas aplikacji czuję delikatne mrowienie, dla mnie to znak że działa. Tonik bardzo dobrze doczyszcza cerę, jest ona rozjaśniona i przyjemnie napięta. Przy ostrożnym stosowaniu a także nawilżaniu po jego nałożeniu moja cera nie reaguje żadnym przesuszeniem ani podrażnieniem. Co się tyczy samych zaskórników, zwłaszcza tych na brodzie to są one zdecydowanie mniejsze, zostały mi tylko praktycznie te głębiej położone. Mniejsze pory to także mniejsze szanse na to, że pojawi się pryszcz i tak jest. A jeśli już pojawi się nieprzyjaciel goi się zdecydowanie szybciej. Produktu zostało mi tak jak widzicie na pierwszym zdjęciu, po skończeniu butelki zrobię sobie przerwę. Wprawdzie osoby z tłustą cerą mogą produkty z kwasami LHA stosować ciągle, ale mówi się, że po dłuższym stosowaniu cera się po prostu do nich przyzwyczaja. Tonik niestety mało nie kosztuje,bo wydać na niego należy około 40zł ( w sieci na pewno będzie taniej) dlatego następnym razem może spróbuję podobnego produktu kupionego w sklepie z półproduktami.